niedziela, 5 czerwca 2011

MINOLTA CLE mały wielki aparat

Tęsknię czasem do analoga. Zakładanie filmu ,ograniczenie ilości klatek, oczekiwanie na końcowy wynik. Cała ta ceremonia ma w sobie, dla mnie przynajmniej jakiś nieodparty urok. Cieszę się ,że coraz więcej foto-amatorów sięga po aparaty analogowe. To po pierwsze rodzi nadzieję, że ktoś nadal będzie produkował filmy, a minilaby je wywoływać, po drugie zaś przetrwają cudowne dzieła dwudziestowiecznej mechaniki precyzyjnej w postaci aparatów fotograficznych.


Sprzedając Bessę nie sądziłem, że tak prędko zabraknie mi tej analogowaj magii. Kilka tygodni studiowałem pilnie internet na czele z moim ulubionym forum, gdzie sporo jest ludzi, którym wiedzą i umiejętnościami do pięt niestety nie dorastam, ale decyzję musiałem podjąć sam. No i podjąłem. Minolta CLE - dlaczego ? Bo po pierwsze jest piękna, po drugie świetnie wykonana, po trzecie malutka no i po czwarte posiada "jedynie słuszny bagnet" więc nie muszę dokupować optyki (a przynajmniej nie od razu).

Aparat moim zdaniem wykonany jest rewelacyjnie mój egzemplarz liczy sobie ok. 30-stu lat , a wygląda niemal jak nowy. Nic nie klekocze, okleina idealna no i wszystko działa. Podobno jej (Minolty) słabą stroną jest elektronika. Mam nadzieję, że tyle w tym prawdy co w zawodności Leiki M8. CLE jest bezpośrednim i  ulepszonym następcą Leiki CL - aparatu, produkowanego w Japonii, a z którego produkcji Leica wycofała się podobno dlatego ,że była tania i na tyle dobra, że klienci nie chcieli kupować innych korpusów serii M.  
Nie wiem czy ta historia jest prawdziwa ,ale trzymając w rękach ClE wydaje mi się bardzo prawdopodobna.
Aparat z Color-Skoparem 21/4 jest minimalnie większy od Fuji X100  .




W zestawie z CV 21/4 jest to naprawdę maleństwo nie zwracające niczyjej uwagi i można z tym podejść naprawdę blisko. Mnie będzie on służył do analogowej zabawy w fotografię uliczną. Słowa "zabawy" użyłem celowo, gdyż mam świadomość, że w moim wykonaniu nie jest i nie ma być niczym więcej.
Poniżej kilka próbek na przeterminowanym negatywie Fuji zeskanowanych w labie i konwertowanych w Silver Efex. Ziarno wydaje mi się przesadnie duże, nie wiem czy to wina skanów ,negatywu czy moja, ale jest jak jest.







                                                      




4 komentarze:

  1. Moją pierwszą Minoltą, była X-500, był to jedyny aparat, który kochałem, choć przed nią miałem Pentacon'a Six z całym osprzętem no i kilka różnych Zenitów. Miałem ją dość długo, chyba trzy lata, potem były następne Minolty (chyba z 7) ale już z elementami elektroniki, aż do 7xi. Nie wiem dlaczego tak było, chyba dlatego, że to był mój pierwszy japoński aparat o którym wcześnie mogłem tylko pomarzyć? Ech..., łza się w oku kręci, bo w dobie powszechnej elektroniki, nic nie jest już takie same. Powrotu już nie ma a na siłę nie warto tego robić i utrudniać sobie życia. Trzeba być elastycznym i iść z postępem - tak myślę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja oprócz CLE mam jeszcze X700 z MD 50/1,7 te dwa aparaciki to dopiero parka !
    Oczywiście wszystko działa i od czasu do czasu żeby ktoś nie powiedział, że "Powrotu już nie ma a na siłę nie warto tego robić " zakładam negatyw i idę trochę poutrudniać sobie życie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, miałem X-700 z obiektywem MC 50/1,4 ze starszej Minolty. Najlepsze zdjęcia nią wykonałem. A CLE chcialbym mieć

    OdpowiedzUsuń
  4. 41 yrs old Information Systems Manager Randall Linnock, hailing from Whistler enjoys watching movies like Where Danger Lives and Shooting. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Ferrari 400 Superamerica. kliknij tutaj, aby uzyskac wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń