środa, 11 czerwca 2014

Olympus OM-D E-M10

Wymyśliłem sobie pewnego dnia,  że czas najwyższy żeby wymienić sobie mojego  poczciwego Fuji X100 na coś bardziej nowoczesnego. Coś co jest małe, ma szybki AF, można do niego podpiąć szkiełka z bagnetem M - słowem taki wakacyjny aparat, ale o sporych możliwościach.  Jak pomyślałem tak zrobiłem i od tamtej pory nieustannie utwierdzam się w  przekonaniu, że myślenie nie jest jednak moją najmocniejszą stroną. Podstawowy błąd jaki popełniłem to nie sprawdziłem czy iPhoto otwiera RAWy z E-M10 - otóż nie otwiera i w tym miejscu powinienem tego posta zakończyć i poczekać, aż jabłkowi specjaliści zaktualizują oprogramowanie, ale skoro już zacząłem to coś jednak wypada napisać. Jedno jest pewne - aparat jest ładny. W przeciwieństwie do kilku nowych serii Fujików nie jest stylizowany na dalmierz tylko na starą mechaniczną lustrzankę.


Kitowy, naleśnikowy obiektyw 14-42 ciemny jak wszystkie kity też jest ładny i faktycznie w połączeniu z E-M10 tworzy niemal kieszonkowy zestaw. Gorzej jest po włączeniu aparatu bo wtedy się wysuwa i zestaw przestaje być kieszonkowy. Sama dzwignia wyłącznika zdecydowanie mi nie odpowiada bo jest na tylnej ściance jak w Canonach, a nie pod palcem wskazującym jak w Nikonach czy Leicach - dla mnie to spory minus pod względem ergonomii. Menu aparatu dla kogoś dla kogo podstawowym korpusem jest M9 koszmarnie skomplikowane, ale to kwestia przyzwyczajenia, więc i tutaj na jakieś wnioski stanowczo za wcześnie. Kitowy zoom puki co stoi na półce bo zdecydowanie bardziej odpowiada mi stary Panas 20mm/1,7


 Poniżej parę pstryków z tego zestawu :













Aparacik ciekawie prezentuje się z szkiełkami na bagnet M i trzeba przyznać, że całkiem fajnie z nimi działa, myślę, że z czasem pokażę przykładowe zdjęcia z każdego z nich








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz