niedziela, 22 czerwca 2014

Odpust albo OM-D E-M10

W zasadzie tytuł wyjaśnia wszystko. Byłem na odpuście w Piaśnikach z Olympusem jak w tytule. Co do odpustu to powiem jedno, uwielbiam takie imprezy. Jak z resztą wszystkie jarmarki, targi, bazary i temu podobne. W moim osobistym odczuciu wątek religijny odpustu schodzi zdecydowanie na drugi plan w porównaniu z fantastyczną kolorystyką tej uroczystości i na niej raczej się skupiam. Paleta barw w  połączeniu z kolorytem towarów oferowanych na straganach nie zmienia się od czasów mojej wczesnej młodości ten sam klimat i smak ozdób, ciastek, cukierków i tylko broń palna w zdecydowanie nowocześniejszym, zaktualizowanym wydaniu - taki widać znak czasów.
Zabrałem ze sobą Olka z kitowym szkiełkiem 14-42mm i z przyjemnością stwierdzam, że zestaw, który u starego konserwatysty budził jak dotąd sporo kontrowersji spisał się wyśmienicie. Po raz pierwszy w życiu kadrowałem niemal wyłącznie na uchylonym wyświetlaczu trzymając aparat na wysokości pasa. Miałem uaktywniony ekran dotykowy z włączoną funkcją AF w połączeniu ze spustem migawki. Okazało się, że to co do niedawna uważałem za zbędny i do niczego nie potrzebny bajer jest bardzo praktyczne i w dodatku działa znakomicie. Może nie bez znaczenia jest fakt, iż przysłonę miałem stale ustawioną na 8 co przy ogniskowej 14mm daje hyperfokalną bodaj stąd do wieczności, ale po zrzuceniu ok. setki zdjęć na komputer okazało się, że wszystkie są trafione w punkt. Poniżej trochę JPEG-ów prosto z aparatu (ciągle czekam na aktualizację iPhoto do RAW-ów z tego korpusu). Wniosek z dzisiejszego dnia jest taki, iż kto wie, może jeszcze się z tym aparatem polubimy.



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz