sobota, 28 września 2013

Sonnar 1,5/50 i rys socjologiczny

Głupio tak chyba kiedy dorosły chłop przychodzi na rodzinną imprezę z torbą pełną sprzętu fotograficznego. Inna sprawa, że w moim przypadku zarówno rodzina jak i  znajomi zdążyli się do tego przyzwyczaić i jeden nieszkodliwy wariat z aparatem fotograficznym nikogo już raczej nie dziwi. Staram się jednak zbytnio w oczy nie rzucać - jeden korpus i jedno szkło. Tym razem padło na Sonnara.
Przy okazji tego chodzenia wszędzie z aparatem odkrywam ciekawe dla mnie zjawiska socjologiczne. I tak panowie do obiektywu się albo uśmiechają, albo go nie dostrzegają, a do własnego wizerunku na zdjęciach mają raczej stosunek obojętny czyli - ot jestem jaki jestem i skoro nie jest lepiej to dobrze, że nie jest gorzej. Najlepszym  przykładem takiego podejścia jestem ja sam. Zawsze chciałem być podobny albo do Jamesa Deana albo do Brada Pitta (ten drugi chyba lepszy bo bliższy mi z daty urodzenia, a co najważniejsze żywy), ale widać ktoś wyżej miał względem mego fizys inne plany i podobny jestem jedynie do siebie samego i kiedy patrzę  na swoje zdjęcia to zwyczajnie  myślę sobie no niestety ani to to Dean, ani Pitt, ale prawdę powiedziawszy to wystarczy włączyć np.  telewizyjne wiadomości żeby stwierdzić nieskromnie, że mogło być gorzej, dużo gorzej. Zupełnie inaczej ma się sprawa z piękniejszą częścią naszego gatunku o ile to faktycznie ten sam gatunek, bo czym jestem starszy tym bardziej podejrzewam, że one osiągnęły jakiś wyższy, nam niedostępny stopień rozwoju. Otóż zdecydowana większość pań (przyznaję, że są wyjątki) patrząc na swoje zdjęcie robi taką minę jak by oglądała np. świeżo rozjechaną żabę " O Boże jak ja tu wyglądam - coś okropnego !". Ja wtedy nie mówię nic - robię przepraszającą minkę, rozkładam bezradnie rączki, przekręcam lekko główkę w bok (tak niewinnie) i z lekka głupawo się uśmiecham. To najlepsza metoda. Za głupi jestem po prostu żeby jakąkolwiek kobietę przekonać do wydawało by się oczywistego faktu, że nigdy już nie będzie ani tak piękna, ani tak młoda jak na tym zdjęciu. No, ale na szczęście jak już pisałem są też wyjątki nie mające problemu z akceptacją rzeczywistości. Poniżej jeden z nich w kilku ujęciach :


    Sonnar 1,5/50


   Sonnar1,5/50


  Sonnar 1,5/50


   Sonnar 1,5/50

4 komentarze:

  1. sonnar przyspawał się do mojej m9tki.
    uważam, że jest genialny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, ale Summiluxem też chętnie bym się pobawił ;)

      Usuń
  2. Przezabawny wpis, w Twoim stylu. Uśmiałem się szczerze :)) Wszystko o czym piszesz jest racją, szczególnie w kontekście oglądania swoich podobizn na zdjęciach przez kobiety. Jeśli chodzi prezentacje zdjęć, to tutaj Piotrze zabrakło Ci doświadczenia. To się tak nie robi. Ja nauczyłem się na własnych błędach, a robi się to w ten sposób:
    Zanim pokarzesz kobiecie jej zdjęcie, już mówisz jej o tym, że wspaniale na nich wyszła. Moment ten celebrujesz jak najdłużej, udając, że nie możesz ich wyjąć z koperty, przekładasz album etc... Trzeba to jednak robić dość przekonywająco, ale tu uroku osobistego Ci nie brakuje, więc sobie poradzisz :)
    Tak więc, gdy jej mówisz, że najlepiej Ci się podoba tu na tym zdjęciu i właśnie to zdjęcie jej pokazujesz, nie ma takiej siły aby była w stanie to zanegować :) Jeśli mówi to fotograf, to znaczy, że tak jest w istocie :)
    Ja tam ekspertem o tych spraw nie jestem, piszę to z pozycji handlowca ;)
    Jak fotografowałem pary, to starałem się ponad wszystko aby kobietę pokazać w jak najlepszym świetle. Facet się nie liczył. :)
    Jeśli chodzi o te wyjątki, to one są najsympatyczniejsze - dopóki nie zaczną sobie zdawać sprawy ze swej kobiecości :)
    Doskonale to pokazałeś na swoich zdjęciach, które są ponadczasowe w swej wymowie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki. Przy najbliższej okazji postaram się dostosować do Twojej rady - zobaczymy jaki będzie efekt. Można by też spróbować metody odwrotnej tj. przed prezentacją mówić, że makabra, nic nie wyszło, a raczej wyszło, ale okropnie w porównaniu z rzeczywistością oczywiście. Trzeba będzie przećwiczyć oba warianty. Co do wyjątków to masz całkowitą słuszność, widzę to na przykładzie własnych dzieci. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń