środa, 27 lipca 2011

X100 - aparat plażowy

Jakiś czas temu czytałem bodaj w necie artykuł popełniony przez jednego z zawodowych fotografów w, którym nazwał on Voigtlandera Bessę "aparatem kocykowym". Z grubsza biorąc chodziło o to, że Leiki M6 trochę szkoda zostawić na kocyku na plaży i iść się kąpać. Wtedy lepiej żeby na kocyku została Bessa. W razie zasypania piachem, zamoczenia, albo co na szczęście w naszym kraju niemożliwe kradzieży dotkliwość niefortunnego zdażenia jakby mniejsza. W moim przypadku rolę aparatu kocykowego pełni Fuji X100. Tam gdzie większe ryzyko czegokolwiek idzie X100 ,gdzie teoretycznie spokojniej M8. W obu przypadkach w kieszeni mam jeszcze na wszelki wypadek protektor pogodowy w postaci torebki foliowej.
Przy okazji fotografowania w silnym słońcu chciałem jeszcze pozdrowić wszystkich miłośników kadrowania wyświetlaczem - obserwowanie ich w akcji to naprawdę przednia zabawa.
Parę bałtyckich klimatów z obu aparatów:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz