środa, 6 listopada 2013

W Krakowie

Rzec by można Kraków niczym koń - jaki jest każdy widzi. Rodzi się zatem pytanie czy w ogóle jest sens  nadal go fotografować ? Tak na dobrą sprawę przez ostatnie jakieś paręset lat Stare Miasto faktycznie niewiele się chyba zmieniło inaczej co oczywiste przestało by być starym miastem. Koń zresztą w ciągu ostatnich kilkuset lat procesu ewolucyjnego też się raczej nie zmienił i na tym chyba polega główne podobieństwo konia do Krakowa. Różnic jest znacznie więcej. Np nigdy jeszcze nie widziałem podziarganych mieszkańców Albionu siedzących na koniu i wrzeszczących jakieś ichnie pieśni o charakterze powiedzmy lokalno-patriotycznym, a siedzących na krakowskim rynku i to czyniących widziałem wielokrotnie. Inna różnica to np. fakt, że koń nawet krakowski nie posługuje się maczetą ani nawet nożem, które to akcesoria jak donosi tv weszły ponoć do tutejszej nowej świeckiej tradycji. Na szczęście w trakcie mojego ostatniego pobytu w tym dostojnym i co tu dużo mówić pięknym grodzie z żadnym z tych zjawisk się nie zetknąłem, a wręcz przeciwnie było słonecznie, miło i jak na koniec października po prostu pięknie. Miałem niewątpliwą przyjemność oprowadzać przez kilka godzin po starówce kilka młodych dam z bodaj najbardziej odległego od nas zakątka Europy, a przy okazji mogłem dać upust mojej nieustającej słabości do fotografii spacerowej.
Zacznijmy zatem od konia, a dalej jak zwykle.







































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz