A poniżej bodaj najbardziej spektakularny obraz zniszczenia czyli grzbiet masywu Skrzycznego od Malinowskiej Skały przez Małe Skrzyczne, aż po Skrzyczne TU WSZĘDZIE BYŁ LAS ! :
Jak widać nie wszystkie drzewa umierają stojąc niektóre najpierw padają. Z przedstawionych tu terenów wiatrołomy w znacznej mierze zostały już usunięte zostały tylko pnie.
Na moich oczach giną beskidzkie lasy świerkowe, a ja się nie zrywam, szabli nie chwytam, na koń nie siadam ?! - ano nie mimo, że na takie widoki serce me wrażliwe krwawi, ale z drugiej strony wiem, że
BESKIDZKICH LASÓW ŚWIERKOWYCH NIGDY TU NIE BYŁO !!! . Były lasy bukowe, jodłowe, mieszane z jaworami, brzozami i różnymi innymi gatunkami drzew.Świerki pewnie też występowały, ale rodzime i nie jako monokultura. Zaledwie jakieś 150 lat temu, a w skali istnienia lasu 150 lat to naprawdę nie wiele wraz z intensywnym rozwojem przemysłu na okolicznych obszarach pojawiło się gwałtowne zapotrzebowanie na drewno tak opałowe (buk, jawor) jak i budowlane (jodła, świerk). Habsburgowie nie byli złymi gospodarzami i nie pozostawiali po sobie ogołoconych gór. Wręcz przeciwnie w miejsce wyciętych lasów natychmiast pieczołowicie i po gospodarsku sadzili nowe. Co sadzili ? - ano to co w miarę szybko rośnie i na co jest zapotrzebowanie np. w rodzącym się górnictwie. Świerk alpejski spełniał te warunki znakomicie. Jak się okazuje do czasu. Oczywiście, że w czasach kiedy te monokultury świerkowe powstawały nikt nie prowadził badań genetycznych sprowadzanych nasion czy sadzonek, zaś wiedza na temat wymagań glebowych czy różnic klimatycznych w porównaniu z dzisiejszą była niestety znikoma. Jednym zdaniem ówczesnym włodarzom w żadnym wypadku nie możemy zarzucać rabunkowej gospodarki. Chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle. Te góry same już dużo wcześniej zdecydowały co chcą, żeby na nich rosło i nie należało tego poprawiać. Gwożdziem do trumny beskidzkich świerków okazał się malutki i niepozorny kornik drukarz, który w suche i gorące lata czyni istne spustoszenie. Jeżeli dodamy do tego grzyby opieńki osłabiające strukturę korzeniową świerka to wystarczy porządna wichura żeby całe połacia świerkowego lasu kładły się z korzeniami albo osłabione przez drukarza łamały jak zapałki. Najwięcej drzew padło w latach 2004-2007. Spustoszenie na Małym Skrzycznem dokonało się ponoć w ciągu jednej nocy !
Tyle historii, przyczyn i skutków. Obecnie trwa walka człowieka z kornikiem. Metody są różne w tym bardzo drastyczne polegające na masowej wycince zainfekowanych drzew. Jednocześnie od lat trwają nasadzenia nowych drzew w tym również świerków, ale odpowiednio dobranych do beskidzkich warunków jak również innych gatunków pierwotnie na tych terenach występujących. Las to nie trawnik i odradza się powoli. Zdaniem leśników potrzeba jeszcze jakieś 50 do 70 lat żeby beskidzkie lasy odrodziły się w swojej dawnej formie. Ot człowiek popsuł i człowiek musi naprawić. Przyroda naprawiła by to pewnie sama tyle, że trwało by to może ze 300 lat dłużej, ale przyroda ma czas co to dla niej 300 lat. My tymczasem cieszmy się tym co jest bo mimo wszystko jest się czym w Beskidach cieszyć i pamiętajmy w spokoju ducha, że nie było nas był las, nie będzie nas będzie las.
Te rdzawe plamy to młode lasy bukowe późną jesienią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz